Domek Abrahama

Jestem wzburzony jak morze, wylewam się na ulicę, w plaster wody, dzieje się nic.
I pada. Deszcz, grad, telefon Doroty. W zielonym wypijam kawę, papierosy palę, rozgrzewam się po prawdziwie jesiennym spacerze. Zgnieciony jestem.