Październik.
Oczy pełne deszczu, deszcz pełen powtórzeń ulicy, ulica pełna pustki.
Drżący kręgosłup chowam pod kurtkę w szarą kratkę, na uszy zakładam duże słuchawki i stojąc na przystanku jestem bardzo Teraz. Intensywne noce mam, intensywne dotyki, ludzką powtarzalność i zielone filiżanki pełne herbaty, chłodne dłonie, chłodne uszy, chłodne czoło.
/Siadam na spalonych szkieletach czerwonych niegdyś foteli i paląc papierosa mam tendencję do płakania. Patrzycie na mnie jak na idiotę, a mi ciśnie się na usta, że idioci są najważniejsi.