
Poinstruowany doświadczeniem współtowarzyszy (wszak nie mam absolutnie żadnego doświadczenia w łażeniu po górach) ubieram się lekko i wsiadamy w samochód, żeby po przejechaniu paru kilometrów zaparkować u podnóża Regndal. Ale zanim dojeżdżamy to siedząc na tylnym siedzeniu samochodu moje oczy czasami wydają się z siebie wieloskalowe pomruki zadowolenia na widoki zza okna. Cyborgowy Konkubent jakby uszami czytał te moje oczy i co parę kilometrów zatrzymuje się, żebym mógł wysiąść i fotografować i fotografować i fotografowaaać !











Tak się stało, że jakimś cudem nie padało i wejście było znośne.
Sama wedrówka do doliny momentami po pionowych ścianach, ale że uparte ze mnie bydlę zasuwam z zaciśniętymi zębami próbując nie myśleć o towarzyszących zadyszkach w ilości grubo przekraczającej moją dzienną normę zadyszek. Pełznę, a współtowarzysze szeroko uśmiechając się kłamią, że jak na pierwszy raz w górach świetnie sobie radzę. I, że są pod wrażeniem 😉
Etui ze statywem, nazywane już teraz kołczanem sprawiedliwości, jest dzielnie dzierżone przez Cyborgowego Konkubenta. I w sumie dobrze, że chłopak taki uczynny, bo gdybym niósł osobiście to wtedy wchodziłbym po skałach na czworaka albo jakimś krokiem posuwiście dziwacznie nieodpowiednim czy coś 😉 Zasuwamy. Z aparatem wiszącym u szyi trochę wolniej idę, bo tyle piękna wokół, że migawka sama się rwie. Gdzieś w międzyczasie gubię muszlę oczną i okrutnie nadwyrężam kolano, ale po ponad godzinnej wspinaczce jesteśmy!
Dolina deszczowa. Lodowiec Regndalsbreen.
Perła wśród dolin Sunnmøre.
Jak na tamtą chwilę miałem wrażenie, że jedno z najpiękniejszych miejsc jakie kiedykolwiek widziałem w życiu! Choć tak naprawdę widziałem niewiele 😉

























I już wracając z czołówką zainstalowaną na spoconym łbie, klnąc cicho na popieprzone kolano, leząc w półmroku po śliskich skałach nawet nie myślę o wyciąganiu aparatu. Ale widok na miejscowości Sykkylven i Velledalen wydają się być takimi wisienkami na torcie tego dnia, że nie wiele myśląc po raz ostatni wyciągam tego wieczoru statyw z kołczanu sprawiedliwości i pstrykam dwa ostatnie zdjęcia.

