Ulicznie jest. Tak bardzo, że jutro powstaję o szóstej rano i wybywam w miasto umiłowane. Z aparatem, rzecz jasna.
Ulicznie jest. Tak bardzo, że jutro powstaję o szóstej rano i wybywam w miasto umiłowane. Z aparatem, rzecz jasna.
(Mam dosyć ciągłości tych przypadków tkwiących w człowieku. Wolałbym być czasownikiem i działać konstruktywniej niż dotychczas. Nie potrafię zebrać się w sobie, nie mam motywacji – wszak dni wydają się być takie same, identyczne.) Co się dzieje, kiedy wypalasz się…
Obsesje jutra, harmonie twarzy i dziwne sny. Muszę usiąść i się napisać przy następnej okazji.
Popołudnie nad morzem, potem parzona kawa i gra w karty przy drewnianym stole.
I deszcz (w ciepłych kałużach moczenie palców) na miękkiej podłodze, która kolorami jesieni jest. Medytuję przy QMR przytulony do drzewa, pisanie boli ostatnio. Wolałbym wyrażać się obrazami, wolałbym gdy ktoś zapyta pokazać mu niewerbalnie swój zakres kolorów, którymi potrafię się…
(Chaos jest gdzieś na pewno rozkładając nogi czeka na spektakularne wejście pospolitych kurw nie umiejących nawet przeżegnać się w imię ojca syna i świadomości bo ducha świętego nie ma przecież i nigdy nie było) Zostawię Sieć, pójdę nad Wodę, i…
Małe momenty, wycięte krawędzie i odgradzam się zasłonami od codzienności za oknem. Życie jest powolnym procesem umierania, myślę. Energia – zaprzątam sobie głowę.
Tępe bóle głowy zagłuszam kolejnymi kawami, rozmowy mi się nie kleją, chmury są fotogeniczne i Wioleta opowiada o swoim romansie z Tym Murzynem. (Nie zaprzeczam.) Chcąc zmienić Formę Całości staczam się w te świetliki w ciemności wypatrując Twarzy, co mają…
Sobie. Na rowerze, w autobusie i między drzewami szukając inspiracji na nową serię, która zawiśnie w mieście na K. Przypadkiem natrafiam na piękne uśmiechy, na subtelnie słodką głupotę i zieloną zapalniczkę w kieszeni, którą odpalam papierosy. Spożywanie Sutter Home na…
Nowa zabawka drażni mnie z częstotliwością latającego koło dupy komara. Kupiłem Adapter Odwrotnego Mocowania służący mniej więcej jak obiektywy makro, a przy tym tysiąc razy tańszy. I co? I się okazało, że matryca posiada mikroskopijne syfki niewidoczne gołym okiem. Więc…
Jestem Hipochondrykiem. Z bolącym gardłem idę do lekarza przekonany, nie mając jeszcze wyników o złośliwości swojego wyciętego guza, że najpewniej mam już przerzuty i został mi miesiąc życia. Gdzieś w poczekalni łapią mnie ostre ataki kaszlu, wszystkie siedzące naokoło babcie…
Brzegiem niebieskiej filiżanki, pogwizdując i patrząc w kosmos. Ten rozrywający ból w płucach i palące gardło doprowadzają mnie do szału. Szał jest subtelny, bo nie mam za duzo siły, żeby ten szał uprawiać intensywniej niż bym chciał. To cudowne uczucie…