
Oj Londyn, Londyn.
Spędzenie całego dnia w Londynie to jak wycieczka na Hel zimą – cisza, spokój, zero ludzi na ulicach, średnio co trzy godziny leniwie przetoczy się jakiś samochód (że już nawet nie wspomnę o autobusach, których praktycznie prawie wcale nie widać na ulicach). Londyn to trochę taki kurort, gdzie można nieziemsko wypocząć, rozsiąść się wygodnie na ławce i po prostu chłonąć aurę tego cichego, spokojnego i nie skalanego w żaden sposób masową kulturą miasteczka, popijając w trochę snobistyczny sposób herbatę o piątej po południu … Żartowałem, oczywiście 😉
Na trzecim kilometrze londyńskiego, jednodniowego spaceru (żeby w ogóle poruszać się do przodu) przepycham się na chodnikach między ludźmi łokciami. Zewsząd gapią się na mnie Justin Bieber, buty nike, kremy przeciwzmarszczkowe i wszystko co tylko dało się zareklamować w sposób zgodny z prawem. Tłumy ludzi po prostu przelewają się przed moim obiektywem, a ja cicho klnę pod nosem, że nie zawsze układają się w kadrze tak jakby sobie tego życzył (bo, że wpierdalają się w kadr nagminnie to już się pogodziłem 😉 ). Pod dużym wrażeniem pozostaję do tej pory – samym przepychem i bogactwem sytuacji, które rozgrywają się przed moim aparatem, a ja miałem szansę to sfotografować. Samym przepychem i bogactwem fotograficznym każdego mijanego budynku, kamienicy, biurowca, budki z lodami, hot-dogami, przejściami dla pieszych i pochodnymi. No i przede wszystkim wielokulturowością ludzką, mnogością, różnorakością i wszystkim co wiążę się z multum inności, tolerancji i kojarzy ze słowami określającymi tę przeogromność wszystkiego, a których w tej chwili nie jestem w stanie przytoczyć.
Londyn – myślę, że odnalazłbym się w tym mieście…
Absolutnie nie zmuszam do obejrzenia całej galerii, proszę sobie wyłowić interesujące kadry 😉
Pałac Buckingham, ku mojej radości oczywiście, współgrał z aparatem w stylu bardzo piotrowskim co widać na poniższym zdjęciu. Moja podświadomość zawsze ukierunkowuje mnie na poszukiwania miejskich brudów i tej strony miasta, którą ciężko zobaczyć w oficjalnym przewodnikach 😉
I trochę rodzajowych scenek, które szczególnie zwróciły moją uwagę…
China Town
Myślę, że Londyn to zdecydowanie miejsce do którego z aparatem jeszcze wrócę.