Miejsko-morskie szlajaniesię. Niedziela.
Miejsko-morskie szlajaniesię. Niedziela.
Ostatnimi czasy jakakolwiek próba ubrania czegokolwiek w słowa – spala na manewce. Zamykam się w obrazy – rejestruję rzeczywistość, szukam jej, utrwalam i wyrzucam cyfrowo. I na razie na tym skupiam się najbardziej.
Ludzie wokół mnie umierają, a jeśli nie – to mówią szeptem, bo nie są w stanie mówić głośniej. Dziwnie się dzieje, bardzo dziwnie. Czekam.
Powłóczyście spacerujemy po zakamarkach Gdyni.
Ciepło i wietrznie. Sztorm będzie.
To czas przygód. Magiczny czas i przełomowy jednocześnie. Wiele może się teraz zmienić. Warto posłuchać głosu intuicji i iść dalej, chwytać każdą chwilę życia. Ostatnia potężna kolacja, od jutra Petronla jest na magicznej diecie, dzięki której jej organizm stanie na…