Wstyd się przyznać, że mieszkając w Gdyni, lekką ręką (nogą i korpusem) ponad dziesięć lat i w zasadzie mając rzut beretem lub pokrewnymi do Karlskrony, wybrałem się tam dopiero we wrześniu tego roku. Rzut beretem, bo w zasadzie sadzasz cztery litery na promie wieczorem, idziesz spać w przyzwoitej kajucie, o szóstej rano budzi Cię z głośników […]