To jest pastisz fotograficzny wkurwionej Fridy Kahlo, która sprząta… a pod koniec tego wpisu odkrywa, że do umycia są też okna…
W Trójmiejskiej Szkole Fotografii prowadziłem ostatnio zajęcia o wdzięcznej nazwie „Horror”. Jak powszechnie wiadomo, temat bardzo bliski mojemu sercu. Za pomysł odpowiadam osobiście, za stylizację Małgorzata Bardoń, pozuje Piotr Kałuża. Całość miała być wyrwana trochę z kontekstu i przywodząca na myśl przypadkowe kadry z filmu.
W Brodzkich Młynach pod Gniewem rzeka Wierzyca, pola rzepaku w ilości jak tylko okiem sięgnąć i most – pozostałość po linii kolejowej Starogard Gdański – Skarszewy (najprawdopodobniej). I tyle. A że żaden ze mnie spostrzegawczy krajobrazista to są momenty kiedy stoję pośrodku zielonego pola panicznie rozglądając się za czymś do sfotografowania. I wtedy Ów Jegomość […]
Za dużo czasu – można trochę powychodzić z fotograficznych zaległości. Ze spotkania Absolwentów TSF.
Tym razem pastisz Sandra Botticelli „Narodziny Wenus”. Sam proces narodzin odbywa się w szalecie miejskim w wenezuelskim Caracas – w tej interpretacji Wenus występuje jako wenezuelska prostytutka. O resztę nie pytać – poniosły mnie wyobraźnie wielkie i niezgłębione. W ramach spotkań Absolwentów TSF ;)
Absolwenci Trójmiejskiej Szkoły Fotografii rzucili się w (ś)wir świąteczności i Leonardo Da Vinci przerobili na swój sposób. Jeśli dobrze się przyjrzycie – wyglądam trochę jak chytra baba z Radomia z tą choinką pod pachą. Więc wesołych świąt i niech jezus jak co roku doceni umyte okna i zabitego karpia – koniecznie wyszarpanego jakiejś staruszce w […]
I sumiennie obiecałem sobie i wszystkim obecnym i nieobecnym, na jednym kolanie przyklękając podczas rozlewania wódki prezentowej na ławce w sopockim podwórku przy Monciaku i z szarfą żałobną przewieszoną przez ramię (która niejako w prezencie z podpisami wariatów moich z okazji czerwca), że gdy będzie czasu więcej i ochot powłóczyście wszelakich, to powychodzę z jakichś […]
Taka niespodzianka. Bo… Nie miałem pojęcia, jadąc na plener zorganizowany przez TSF, że po pierwsze: trafimy w miejsce opuszczone (zaplanowane najwyraźniej ku moim zachwyconym wyłupiaście oczom ;)), a po drugie, że zainteresuje się na tyle samą miejscowością, iż zacznę grzebać w odmętach internetów coby odkryć też tę hrabinę kwitajnowską. W zasadzie już sam tytuł „hrabina” […]