Nie zna życia fotograf, któremu aparat powrócony z serwisu z wymienionym lustrem i po kalibracji ostrzy znowu tak, że prawie krew leje się spomiędzy guziczków… Kilka zdjęć technicznych, ale na tyle ładnych, że można rzygać tęczą gdzieś pomiędzy… Czy coś…
Z winylowych rozbełtów . Smużyć się między cieniami popołudniowego słońca potrafisz najlepiej, ale w poniedziałki robisz to trochę we wszystkich tempach zwolnionych – ciepłotą ciała nałożonych jakby sztucznie i bylejak. Oddech przysiadłby na lewym ramieniu i próbowałby być głębszy, gdyby tylko mógł się wydostać kominem wilgotnych ścian. A przecież nie może. Więc wierci się na […]
No i od czego zacząć dzień trzeci? To dosyć oczywiste, że od śniadania bo i tak właśnie było – jednakże pragnę wskoczyć czasowo w okolice popołudnia tego dnia, przedstawić po raz kolejny Saudka, a dopiero potem wrócić od zwiedzania, które miało miejsce tuż po śniadaniu właśnie. Otóż… Po wejściu do jakiegoś podziemnego przejścia wszystko dzieje […]
Dzień drugi. Po obfitym śniadaniu w hotelowym bufecie wita nas naprawdę fantastyczna pogoda. Mamy ambitny plan poszukiwań słynnego muru Lennona – a według naszego przewodnika i mapy (na której mur oznaczony jest zieloną siódemką) znajduje się dosłownie parę chwil dreptania od naszego hotelu, na dzielnicy Žižkov. I nikomu w tej chwili nie wydaje się dziwne, […]
Po wdrapaniu się po sześciu tysiącach dziewięćset dwudziestu trzech tysiącach miliardach schodów docieramy na plac zamkowy. … z widokiem, jeśli się nie mylę, na dachy Małej Strany. Krótka przerwa na papierosa. Wciśnięci w jakiś kąt puszczamy dym nosem i w milczeniu podziwiamy to, co wydarzyło się na zdjęciu poniżej. Podziwiamy nie rozumiejąc, oczywiście ;) Absolutnie […]
No to Praga – trochę przereklamowana, naszpikowana bydlęctwem turystycznym i pokątnie brudna. Ale wciąż tak pięknie fotogeniczna jak wszyscy wspominali. Gdyby nie przepinanie wagonów na bocznicy w Bohuminie podróż ciągnęłaby się godzinę krócej – choć i tak oczekiwanie na dalszą jazdę umilał konduktor wpadający do przedziału z zapytaniem „Všechno v pořádku?”. I chyba nawet nie […]
Początek grudnia zeszłego już roku. Kilka dni łażenia po stolicy z pozytywną grupą mobilini-opuszczone. Trochę wizyt w opuszczonych miejscach, na dachach warszawskich drapaczy chmur i innych równie fotogenicznych miejscach. Mała relacja poniżej.
Z tym swoim lękiem wysokości wsiadam w samolot do Norwegii. I choć statystycznie najmniej katastrof na niebie to lecę z przeświadczeniem, że podczas startu zginę na zator płucny. Albo chociaż w uszach z ciśnienia coś wybuchnie. Niestety – całego i zdrowego (lotniczo-samolotowo rozdziewiczonego) odbiera mnie Cyborg Anitex wraz ze swym konkubentem na lotnisku w Alesund. […]