Małgorzata

Wcale nie wstanę, w tym dziwnym dresie w pomarańczową kratkę zostanę przy tych nieodkrytych jeszcze pierścieniach siódmego nieba. Moja świadomość jest podatna na rozkojarzenie, zaprzątam sobie zwoje niepotrzebnymi drobiazgami i potem denerwuję się, że znowu nie wyszło.
Reflesky bywają plastyczne, układam je w twarze i budynki i czekam na te opisywane drżenia – skupiam się, i gdy już czuję jak robi się coraz chłodniej, wyciągam przed siebie ręcę, wchodzę w niebieską dziurę i uśmiecham się do swojego niewidzialnego przewodnika. Jest dziwnie, pięknie i warstwowo. Nie potrafiłbym nazwać wszystkich kolorów jakie widzę, wszystkich świateł i samej siły, która płynąc od lewej strony przekształca się w różowe chmury. Jestem, wtedy własnie. Otwieram się na ościerz i chłonę ustami całą Wiedzę, którą dane jest mi poznać. Mówią do Mnie Czwartym Imieniem i nazywają Stwórcą, bo przecież każdy Człowiek Nim jest o czym nigdy wcześniej nie pomyślałem. Przepieknie jest.