Zdjęcie powyżej idealnie obrazuje jak w chwili obecnej się czuję – miesiąc wolnego i mnóstwo planów w głowie.
Fotograficznych, podróżniczych, większych, mniejszych ale zdecydowanie na swój sposób bardzo ważnych… I tymczasem, zanim popadnę w patosy rodzaju różnego i wszyscy będziemy płakać ze wzruszenia, jaki to Piotrowski literacko elokwentny – przedstawiam galerię, do której zdjęcia zrobiłem podczas lipcowego urlopu i tuż po przejechaniu szesnastu mil z Peterborough w stronę angielskiego Stamford.
Burgley House to budowla robiąca ogromne wrażenie – i choć na moje nieszczęście okazało się, że akurat trwa Bliżej Nienazwany Festiwal Filmowy i nie wszędzie można było wejść – udało się ustrzelić parę zdjęć. Swoją drogą zaczynam się zastanawiać, co miałby do powiedzenia Freud na temat niegdysiejszych architektów, widząc ich monstrualnych wielkości projekty…? ;)
Co prawda droga powrotna już mniej zjawiskowa, ale też fotogeniczna… ;)
Jak ja Ci okrutnie zazdroszczę!!! Piękne miejsce, piękne zdjęcia!
Oj tam Oj tam … Nie ma co zazdrościć ;) Kiedy zamierzasz powyłazić z urlopów zdjęć? Praga…?
Świetne zdjęcia!!!
:)