Wczorajsza sobota.
Jakże to straszne, że w dni wolne od pracy włącza mi się tryb starszego pana – godzina szósta rano, oczy robią się już wyłupiaste z wyspania i gapi się człowiek w sufit jakoś tak beznamiętnie. Potem pije dwie kawy pod rząd, pali kilka papierosów i tworzy plan dnia :)
Po strasznie długich konsultacjach telefonicznych z kolegą Kamilem uznajemy, że fotograficznie szlajanie się po Sopocie będzie w sam raz – niestety kolega Kamil dosyć spontanicznie zakaszlał, zasmarkał i z drgawkami cielesno-chorobowymi poszedł do domu spożywać tabletki przeciwgrypowe. A ja jakimś cudem i w tajemniczych okolicznościach trafiłem do samochodu koleżanki Kaziuty, gdzie jej niespełna trzyletni synek w foteliku samochodowym puszczał niewyobrażalnie śmierdzące bąki :):):)
Dzień fantastyczny – lubię spotykać takich ludzi jak na zdjęciach poniżej …
I jeszcze zapraszam na wernisaż :)
jeśli wypada tak napisać to są zajebiście klimatyczne zdjęcia…
dobre fotki piotrze;-)
Kolega kamil ubolewa,że zdrowie mu nie pozwoliło. Foty zajedwabiste. Następnym razem nie ważne czy gorączka czy nie,jadę!
No i to mnie się podobuje:D
Nic nie puszczał, nic nie puszczał! Ustaliliśmy przecież, że był to wyziew kanalizacyjny połączony z fetorem Twoich, drogi Autorze, skarpetek!!!
Nawet jeśli cokolwiek ustalaliśmy, to w samochodzie tak śmierdziało, że mogło mi się pomieszać :P :D
Świetne zdjęcia :) Szkoda, że nie mogłam sobie z Wami polatać po mieście :(
Ano szkoda … :)