/Po środku martwy chłopiec wyciąga rekę w stronę ust.
I Fell Love.
Upał.
Gorąco.
Zimno.
I czas, który powinien leczyć rany Gdybania Wszędobylskiego. Zataczam się urokliwie, tworząc wokół siebie namacalny chłód zastępujący wszelkość objetą zieloną szelką, klamerką, zapinką. Uczę się lini uśmiechu, rąk, rysów rzęs i ptaków umiejętnie mieszkających tuż pod sklepieniem nieba rozłożonego w błękit. Zataczam się myślowo, utykając na wszystkie nogi (twoje) pocięte w gałęzie drzew, plaster ulicy równo ułożony opaloną dłonią, obrazy wiszące w oknach, wiatr, łzy.
Nie lubić wtorków, to tak jakby czesać się w każdą niedzielą – z błyskiem w oku do lustra krzywo przewieszonego przez ramię młodego boga. Uczę się uczyć. Życie, słowa, miłość (zbyt duże słowo na te czasy … ) – nie lubię płakania, płakania cudzego i obcego mi, bo nie do końca przekonany jestem nad racją tego wszystkiego. Głupia.
/Chaos rozsiadłwszy się na poplamionym fotelu, drąży dziurę w głowie w celach niekomercyjnych. Amen.
/Migawki. Budynek ze zdjęć wyburzają pierwszego lipca.