Jak upolować zorzę polarną?
Oto przepis: musisz znaleźć się na norweskiej górze Fauskekambane, z której widok rozciąga się na miejscowość Sykkylven. Zorza polarna, pomimo miliona świateł bijących z domostw poniżej i tak będzie świetnie widoczna – w końcu jesteśmy w Norwegii… To znaczy byłaby świetnie widoczna, gdyby tylko zechciała rozbłysnąć na niebie… Niestety… Wieczór spędzam siedząc na dwustopniowej drabince, która docelowo miała służyć jako statyw, ale świetnie radziła sobie też jako krzesełko. Do tego popijam kakao i rzucam zachmurzonemu niebu spojrzenia pełne nienawiści. Co prawda tuż po porannym otworzeniu oczu i uświadomieniu sobie, że właśnie jestem po prawdziwie norweskim telttur wybaczam zorzy tę nieobecność powstałą zapewne z nieśmiałości czy pokrewnych uczuć targających nią w drodze od słońca do ziemi. A kiedy wypełzam z namiotu i widzę jakie światło bezczelnie rozbiegło się po niebie – wybaczam wszystko…
Pierwsza noc polowania, mimo braku spotkania pierwszego stopnia z zorzą, ma bardzo sympatyczny finał pod postacią powyższego skromnego wschodu słońca… Jedźmy dalej – jesteśmy na dobrej drodze do spotkania…
Więc… (jakkolwiek nie wolno zaczynać zdania w ten sposób, ja robię to z premedytacją…)
Co z tą zorzą? Kolejny wieczór (kilka wymieszanych ze sobą i bezzorzowych dni, które powyżej można obejrzeć w galerii – opisowo pomijam) to wieczór, gdzie wszystko mówi Ci, że coś się wydarzy. Norwedzy wtedy zachowują się odrobinę dziwnie – co prawda jestem z Polski i nie wiele może mnie zdziwić… ;)
Siedzę na ławce. 3 godziny. Współtowarzyszka marudzi, że jej zimno – wcale się nie dziwię, bo i ja gdzieś nieśmiało szczękam zębami, ale wspaniałomyślnie i po gentelmeńsku oddaje swoją ciepłą bluzę (żebyśmy przypadkiem nie opuścili miejsca polowania, bo mam przeczucie) i sam siedzę w kurtce jedynie. Zorza pojawia się w dziwny sposób – to znaczy najpierw na niebie wyskakuje biała łuna ciągnąca się od lewej do prawej części horyzontu, którą można pomylić z chmurami. Najlepiej ustawić aparat na dłuższy czas naświetlania – jeśli owa biała łuna na zdjęciu będzie miała zielone zabarwienie to znak, że lada moment na niebie będzie istne szaleństwo, jednorożce, motyle i inne synonimy szczęścia ;)
Moim statywem jest paczka papierosów, lampa błyskowa i skały – na zmianę, czasu jest za mało bo zorza jest dosyć kapryśna. I choć zdjęcie nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje piękna tego zjawiska i choć ISO za wysokie, czas otwarcia migawki za krótki, matryca zapaćkana to i tak uśmiecham się szeroko, bo BYŁEM i WIDZIAŁEM. Marzenia się spełniają!
Kjempe bra! Norske landskapet er fantastisk, ikke sant? Hilsen!