Na poddaszu gdańskiej kamienicy

Cudze uśmiechy, krzyki i słowa. Awantury, choroby, kaszel, obojczyki przepełnione troskami i fotel. Deski drewniane napęczniałe ciężkością starych nóg, lustra, pajęczyny zmarszczek, okna. Cisza. Jestem uzależniony. Nic nie poradzę.

Kotłownia B117 i okolice

10 lat mija od wystawy „B-117”. Dasz wiarę?  10 lat temu dostałem telefon od pewnej pani architekt, która z rozmachem przygotowała adaptację tego pięknego przybytku na tzw. artist in residence, i…czytaj całość

Mały, biały domek

Mały biały domek, okna się w nim szklą… Styczeń, rok temu – już nawet po raz kolejny nie chce mi się tłumaczyć, że pewne zdjęcia dojrzewają, żeby dopiero potem się…czytaj całość

Warszawskie migawki

Początek grudnia zeszłego już roku. Kilka dni łażenia po stolicy z pozytywną grupą mobilini-opuszczone. Trochę wizyt w opuszczonych miejscach, na dachach warszawskich drapaczy chmur i innych równie fotogenicznych miejscach. Mała…czytaj całość