Pewne zdjęcia powstają po to, żeby stłumić w sobie uczucia beznadziejności.
Żeby wtopić się na chwilę w normalność życia prowadzonego w fajny sposób do któregoś momentu, a które rzuciło kłodę wielkości dwudziestopiętrowego bloku i nie do końca wiesz, którym piętrem pokonać wszystkie słabości. Początek Mojego Roku jest Toksyczną Kurwą. I ta moja Toksyczna Kurwa jest krzywo umalowana tanimi kosmetykami, śmierdzi jej z rozdziawionego pyska kanapkami z równie tanią szynką, ma twarz pooraną bruzdami wszystkiego tego, czego do tej pory nie zdążyłem zrobić, a powinienem. Albo i nie, sam nie wiem. I smród cebuli. Ta Toksyczna Kurwa z szeroko rozchylonymi nogami pozwala się pieprzyć każdemu kto akurat przechodził i poczuł wyższość tego kurestwa nad wszystko inne w danym momencie. I mógł spuścić się bez gumy i pochodnych lateksowych substytutów miłości i innych uczuć ułożonych w kosteczkę. Pewne zdjęcia to nieme krzyki mające odwrócić uwagę od wszystkiego na co rzeczywiście zdrowy rozsądek każe nie patrzeć… Więc robię co mogę…
Umieranie to podobno proces bardzo złożony…
I można umierać na wiele sposobów… I można umierać osobiście i wydaje Ci się, że osobiste umieranie jest bardzo bolesnym umieraniem. Umierasz mentalnie, umierasz na ciszę pełznącą linią obojczyka w stronę serca. Ciszę wygenerowaną osobiście. Ale i tak najpierw umiera głowa, mocno osadzona w przestrzeni całej bezsensowności tego co do tej pory się działo i wydawało się porządkiem dziennym, który był, jest i będzie. Więc umiera ta głowa i potem umiera szyja, powoli zastygając w bezruchu, jakby z braku wszystkich dotyków, które do tej pory były codziennością. I umiera ta codzienność i Ty zaczynasz rozumieć, że całe to Twoje osobiste umieranie jest czymś dobrym i w danej chwili potrzebnym. Nawet jeśli serce umrze na samym końcu i za jakiś czas dopiero. I wtedy naprawdę umiera Ci ktoś bardzo bliski i Twoje umieranie przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Wszystko jest niczym. Nic jest wszystkim i czujesz się jak w wannie przy zanurzania głowy w wodzie z pianą bez uprzedniego zatkania nosa. Żadnego rodzaju umierania nie lubię. Choć i jedno i drugie jest procesem w jakimś sensie mocno ukorzenionym w życiu każdego człowieka i każde umieranie pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie – nawet jeśli wydaje się inaczej. Dekontaminacja duszy, nic ponadto.