Bez tytułu jakby

untitled-0480 copy

Miękkość skóry. Linia obojczyka. W dół. Albo nie wiem …
Jakby organizm złożył rozłożone nogi w kosteczkę, przykrył krzywe kolana i usiadł z rękami skierowanymi ku niebu, bo tam chmury, wiatr i ptaki.
Nieumiejętnie nałożone cisze, trochę krzywo i oszukanie.
Środek jakby krzyczał, jakby trochę darł się i próbował się wydostać – kominem wszystkich naczyń krwionośnych, drapiąc wszystkie ściany przełyku, depcząc, drażniąc, śliniąc.
I nagle rzucasz wszystko, między palcami zawieszasz przestrzeń bycia, które ułożyło się w zgięciu łokcia jakiś fragment temu. Kołyszesz. Jesteś tylko Ty, Twój chaos popijany gorzką, przedpołudniową herbatą i cała ta słabość, zostawiona gdzieś z tyłu.
Potem jest zapach parującego betonowo słońca, drżące nozdrza i kończące się dziś…
Niebieskość jest wszechobecna. Kojąca, miękka, wietrzna. Stoisz na szczycie góry, trochę pada … Ale stoisz i patrzysz przed siebie. Po prostu. Czując się Panem Świata, po prostu jesteś. Zamykasz oczy, chłoniesz tę wszechobecność w odcieniach niebieskiego- głęboki oddech, wkładasz ręce w kieszeń. Słowa są takie niepotrzebne, albo takie nie na miejscu, albo po prostu…
I teraz możesz się ustawić odpowiednio – czułość na wysokie iso, jedna druga, możesz być tak bardzo wolny, prześwietlony, siedzący, płaczący, empatyczny w imię wszystkich cudów świata.

3 thoughts on “Bez tytułu jakby

  1. popieram urbino12 juz Ci kiedys pisalam ze pieknie swoje mysli wyrazasz :_) a to co napisales jest abslutnie fantastyczne

  2. Stylistyka tekstu i sformułowanie kłębowiska myśli z których wychodzi wspólny mianownik – bezcenne. Dawno nie przeczytałem tak rewelacyjnego splotu rzeczowników, czasowników i przymiotników dzięki któremu jestem wewnętrznie podniecony. Orgia wyrazów z orgazmem w formie całego zdania.

Comments are closed.