Nagle pojawiły się gdzieś cicho mruczące chęci ponownego kaleczenia rąk w trakcie włażenia w opuszczone miejsca przez krzywo wybite okna – i mrucząc coraz głośniej zagnały mnie na półwysep w poszukiwaniu takowych. Jestem, głośno wciągam powietrze świszcząc z podniecenia, że oto JA i ZNOWU i NARESZCIE – oczywiście, że miejsce mogłoby być trochę bardziej spektakularne, ale cóż… Radość była i tak całkiem imponujących rozmiarów…
Kino lub teatr – sam nie jestem pewny co bardziej, bo szyld nad budynkiem wyraźnie mówi, że kino ale za to całe techniczne zaplecze mówi, że bardziej teatr…
Kinoteatr „Wicher” – masa wspomnień… Zdjęcia jak zwykle super, ale serce się kraje na widok tych zgliszczy :-(