W Toruniu dużo ludzi. Na Helu patrzymy na kormorany, gubimy czapki z daszkiem i jemy rybę. A potem w Warszawie jestem przez chwilę papieżem, ale nic z tego. Ludzie wcale nie są milsi, nikt mnie nie całuje po rękach, ani nawet nie obdarowuje szerokimi uśmiechami. W zasadzie to już od chwili zrobienia tego zdjęcia jestem absolutnie sam ze sobą. Sezonowy urlop, zdjęcia sprzed paru miesięcy, a ja i tak mam wrażenie, że wszystko wydarzyło się w poprzednim życiu i część z tych rzeczy sobie zwyczajnie wymyśliłem…I tyle prawdy w tym ile tego czasu już upłynęło od milczeń wszelakich, kojących jakby wszystko co złe.