„Usta miętowym papierosem…”
Nie wiem jak pisać. Co mówić, jak tłumaczyć i jak próbować zrozumieć. Zamykam się, bo nie wiem jak pomóc.
Wczoraj wyginam się w górę palcami łapiąc sufit, potem zwisając głową w dół wracam do ciała, żeby zaczerpnąć powietrza. Wszysycy jesteśmy chorzy. Stan przejściowy. Tabletki. Dziękuję.
Późno popołudniowa kawa, próbuję wytłumaczyć Mamie, że jej Mama nie żyje, że Jej siostra też. Że nie było u Niej mówiących kotów, że ptaki nie mają trzech skrzydeł, i że nie jest plastyczką z Akademii Sztuk Pięknych, że tak naprawdę była bardzo chora i teraz wszysycy czekamy, aż minie ten dziwny stan. Aż sobie przypomni.
Zimno jest, pod kążdym względem.