Mały urlop.
Szósta rano, autobus linii S, duża latte i śmigam między uliczkami Sopotu z kapturem na głowie i słuchawkami w uszach.
Mamy styczeń. Dwa tysiące dwunasty. Plus dziesięć na termometrach przyokiennych. I zbliżający się Koniec Świata, któryś już z kolei w tym stuleciu ;)
W Sopocie pada i ludzie chodzą naburmuszeni, chodzą powoli, a potem siedzą na mokrych ławkach czytając wczorajsze gazety.
Rejestruję dziś wszystko, co popadnie. Bez głębszych przekazów. Po prostu.
I don’t think I could be with a guy for more than a few months without at least talking to his family at some point. If this person is a part of your life, you need to know the other people in their life.
ach ten Sopot :)
E tam jakis Sopot… pffffff
A co byś wolała? :P
z tym kawałkiem mam wrażenie, że chodzę tam sobie obok Ciebie, i dotykam piasku i deszczu. miodzio. cudowności w nowym roku, mężu!
WzajemNa Żono ! ;)
ehh to tam miałam iść dziś z Tobą :(( wredna choroba :/ ale do 6go już na pewno wyzdrowieję !!a poza tym fuuu kawencja i do tego duża ogromna ehh :P blech :D dobrze że Ci po niej i po fajku nic się nie zachciało :D bo w sobotę rano trudno znaleźć TO miejsce :D ;*
No masz rację – jakiś cudem uniknąłem TEJ sytuacji :D
1 stycznia jest tak chujowym dniem, że nawet sopot jest wtedy chujowy (nie zdjęcia).
+ nie jestem kawową purystką, ale błagam Cię, latte z maka? :P
dziś jest drugi stycznia tak a propos :D co tego roczny sylwester zrobił z ludźmi że dni im uciekają :D
Hmm … Wiesz … Z braku C’Heaven i Latte z Maka przyzwoita wydaje się być :) Z resztą o porze, w której pojawiłem się w Sopotowie to za dużego wyboru nie miałem ;) :D
ahaa, myślałam, że to zdjęcia z wczoraj :p
no aż mi się kawy zachciało.