Betonowe plastry łatają panowie w żarówiastych kamizelkach, spoceni.
Spaceruję więc w stronę przystanku, spaceruję cmentarzem wojskowym, na środku którego anioł kamienny na mnie kamiennym wyrazem twarzy (oczu) patrzy. Można tak? Milczymy oboje, zasłuchani w szumy.
W autobusie czuję się jak ziemniaki. Kierowca jedzie uśmiechnięty.
Wieczorem ulubionej Osiedlowej Pijaczce zostawiam drobne pieniądze na czerowne wino i papierosy.
Ulubiona Osiedlowa Pijaczka zawsze umalowana szminką w najmniej odpowiednim miejscu (i kolorze) siedzi na ławeczce nieopodal sklepu i krzyczy „skurwysyny!”
(…)Lubię wieczory. Wypijam mleko, kawę, herbatę i wciągam kreskę.
Wyobrażam sobie, kreślę, podkreślam. Mam duże oczy.
Mam wrażenie, że umrę za jakiś czas. Albo pojutrze.