No to Praga – trochę przereklamowana, naszpikowana bydlęctwem turystycznym i pokątnie brudna. Ale wciąż tak pięknie fotogeniczna jak wszyscy wspominali. Gdyby nie przepinanie wagonów na bocznicy w Bohuminie podróż ciągnęłaby się godzinę krócej – choć i tak oczekiwanie na dalszą jazdę umilał konduktor wpadający do przedziału z zapytaniem „Všechno v pořádku?”. I chyba nawet nie był świadomy ile radości przynosił nam tym pytaniem w swoim języku ;)
No to Praga – wielbłądzio obładowani wypełzamy z pociągu na Hlavní nádraží i przekrwionymi oczyma jak w amoku poszukujemy jakiegokolwiek miejsca gdzie można napić się kawy. I zapalić.
I z mapą, trochę z początku błądzimy w poszukiwaniu naszego hotelu. I tak lezę sobie przysłuchując się pociągnięciom nosowym chorych koleżanek (że nawet już nie wspomnę o armagjedonie kaszlowo-katarowym w pociągu ;) ) i coś tam pstrykam już niecierpliwie i mało wygodnie (wyglądam trochę jak człowiek-plecak, na plecach 80L, z przodu plecak fotograficzny) i tradycyjnie rozglądam się jak szalony w poszukiwaniu dobrego kadru i nagle dostaję w pysk – mocno, zamaszyście i prawie z pięści! I jak najbardziej metaforycznie… Oto sam Jan Saudek wita mnie w swoim mieście – mój mistrz absolutny!!! I takich spotkań było więcej – co śmieszne, codziennie!!! ;)
W hotelu szybkie doprowadzenie się do ładu i na miasto postraszyć ludzi, gdyż doprowadzanie się do porządku tak naprawdę niewiele dało ;)
I tradycyjnie zdjęć ciut, ciut i troszeczkę. Marudzących, że za dużo kadrów na stronie odsyłam na fejsbukową piotrografię, gdzie pewnie poleci ostra selekcja i nie będzie tak nudno ;)
Z całodobowym biletem za 110 koron czeskich wsiadamy w 207 i dojeżdżamy do ostatniego przystanku Staroměstská. Ablo wysiadamy na Právnická fakulta. Już nie pamiętam ;)
W każdym bądź razie spacerowo znajdujemy się na moście Josefa Manesa, skąd oczywiście widać słynny Most Karola.
Ponure przedpołudnie, ale potem się rozpogodziło ;)
W pobliżu ulicy Cihelná schodzimy na brzeg Wełtawy.
Pomimo, że widzę to miejsce pierwszy raz w życiu odnoszę wrażenie, że już tu kiedyś byłem…
…i jak się okazuje nie zawodzi przeczucie…? Dodatkowy zmysł saudkowy…? Nie mam pojęcia ;)
W tym miejscu Saudek popełnił zdjęcie „Hej Joe” i szkoda, że nie byłem tego świadomy podczas pobytu w Pradze – pewnie ułożyłbym kadr w odpowiedniej perspektywie. Chyba nawet drzewo to samo? Bo łabędzie to chyba nie…? ;)
I na samej Cihelnej ruchoma rzeźba Čůrající postavy autorstwa Davida Černego.
Dwóch kolesi leje do basenu w kształcie Czech – a przecież sam proces sikania to bardzo przyjemna czynność ma więc kojarzyć się z przyjemnością wstąpienia Czech do UE – bo z tej okazji powstała instalacja ;)
I dalej idąc w stronę Wzgórza Hradczany
Miliony fantastycznych detali architektonicznych przyprawiają o zawroty głowy. Chyba, że zawroty z powodu miliona schodów do pokonania…? ;)
Rzadki widok uliczka bez ludzi albo prawie bez ludzi
Na sam Hradczanowy/Hradczański Plac Zamkowy dotrzemy w następnym wpisie odcinku pewnie.
Przed nami świetne widoki na Pragę, wizyta w absolutnie fenomenalnej Katedrze Świętych Wita, Wacława i Wojciecha, Złota Uliczka i poszukiwanie muru Johna Lennona w zupełnie innym miejscu niż rzeczony stoi, kolejne spotkania z Saudkiem i mnóstwo innych fajnych rzeczy!!! ;)
Tymczasem ahoj, vidět, číst! ;)
That’s a nicely made answer to a challenging question
There is a critical shortage of inmfroative articles like this.
Mi też kadry się podobają. Każde miasto ma te jasne i te ciemne strony. Kluczyk hotelowy na gruszce przypomniał mi stare hotelowe czasy :-)
Patrząc na Twoje foty przypomniał mi się film z dzieciństwa – „Pan Samochodzik i praskie tajemnice” Chyba dobrze strzeliłem tytuł :P Piękne kadry!