(Chaos jest gdzieś na pewno rozkładając nogi czeka na spektakularne wejście pospolitych kurw nie umiejących nawet przeżegnać się w imię ojca syna i świadomości bo ducha świętego nie ma przecież i nigdy nie było)
Zostawię Sieć, pójdę nad Wodę, i złożywszy ręce w modlitwę za spokój całej nierzeczywistości WszechŚwiata Swojego oddam się słonym kroplom we włosach, na wargach i ramionach. Przeguby mojego miasta pełne są słońca, pomarańczowych oddechów i czerwonych truskawek. Napełniam się tym chaosem ulicznym, opierając się o chłodny metal Twoich oczu, odbijasz mi się w kałużach Kosmosu i pytasz o ten kilkudniowy syf w mieszkaniu, artystyczny nieład mojej twarzy i trzepoczące rzęsy niemych ptaków.
Czytam z tego światła.