Poezja Ulicy / Mięso

Siedzę i mi się wydaję.
Ja mam pana boga w futrze, kiedy się przeciągam wzdłuż czuję jego palce wyprężone na grzbiecie powiedziałaś przy tym intymnym czytaniu na głos.
Odrywam kawałki siebie i rzucam na pożarcie czarnym krukom, ręce wsadzam w kieszeń i patrzę jak mnie jedzą, jak ich terytorium zmienia się pod wpływem baniek mydlanych i kradzionych kajdanek z czerwonym futerkiem.
Imaginuję sobie tą dziewczynę w płaszczu z tygrysa co w autobusie rzuca mięsem w pasażerów, kierowca bywa pasywny z rana, kawa jest mdła i boli mnie brzuch, kiedy się rozrastam w zapach.
Bo ja lubię noc, ten poranek co jeszcze nie jest dniem i co jeszcze bardziej zaspany niż ja podnosi łeb za pobliskiego horyzontu, łapiąc się na przeciągłym ziewnięciu przymyka powieki. Chaosie.
Kradnę Ci te wymyślone wspomnienia, w białe pociągane jak lalka na sznurkach w teatrze, zadziwjające sny. Znajduję złotówkę na parkingu kiedy tam idę z Hanną u boku, pociągam nosem, rękawem i kablem od słuchawek na uszach.

Cieszę się, naprawdę bardzo się cieszę.